wtorek, 5 lipca 2011

Wspomnienia cz. II

Zajęci swoimi sprawami ludzie na Krakowskim Rynku (rok pański 2009). Czemu "rok pański"? A temu, że Kraków taką atmosferę szczególną ma!

- Ja na żadne spacery się namówić nie dam, tam smoki chodzą...

Smoki są zasłużone i mają swoją ulicę.


- Przepraszam, czy widzi Pan z góry jakichś ludzi w ogóle, a smoki są?


- Siadaj i zadumaj się, i na chwilę zatrzymaj się.


- Są ludzie, jest sztuka!


- Gramy zaraz, no ile tego antraktu szanownym artystom potrzeba, ile?


- Tak, to tutaj się to wszystko dzieje...


- To na Rynek wszyscy dążą, na Rynek!


- Rynek i Rynek - a do nas nikt nie zagląda!


- Którędy na Rynek, dobry człowieku?


- Czemu ten Rynek jest tak daleko...


- Nie nad Rynkiem, lecz nad Plantami gwiazdy i w dzień widać.

- Po Rynku najlepiej to się jedzie!

- Proszę pana, czy w Krakowie nie zna pan naprawdę nic poza Rynkiem?


- A, witamy na Kazimierzu! Do Rynku? Prosto i w prawo.


- Po ile łasiczki?


- Uff, co za dzień... Herbatka na Wawelu należy się....


... jak świni dzwonek się należy. Idź człowieku robić jakieś lepsze zdjęcia, bo skończysz jak ja...

- Jakie lepsze, jakie zdjęcia... czego ten "wysokoposadzony" manekin chce?


- A to ma być w części III, trudno będzie tu ;-)


- Co będzie w części IV?


A jakaś puenta, rzeźba z wywalonym językiem, kot?


No dobra, tym razem rzeźba. Oto ona: